Archiwum listopad 2005


lis 30 2005 -55- (hasło)
Komentarze: 3

mam rewelacyjną prace... pod każdym wzgledem... mam wspaniałą szefową, która jest cudowną kobieta... zaufała mi, przyjęła do pracy wiedząc, ze nie bede tak dyspozycyjna jak inne dziewczyny, które nie studiują... teraz co prawda widzimy sie bardzo rzadko, ale dzwonimy do siebie kilka razy na dzień... i rozmawiamy nie tylko o sprawach zawodowych, np. w sobote zadzwonila do mnie z pytaniem jak mi poszło kolokwium z prawa....
w dzisiejszych czasach, kiedy tak trudno o prace, kiedy tyle nieuczciwości ze strony pracodawców moge czuc sie wybranką losu... nie wiem czym sobie zasłuzylam na to wszystko... kazdego dnia jednak, kiedy sie budze patrze w Niebo i mowie cicho 'dziekuje', bo wiem, ze Ktos tym musiał pokierować...

...

wczoraj kilka godzin spędziłam na zakupach... i tym sposobem wieksza część mikołajkowych prezentów zakupiona... wszystko ładnie opakowane czeka na 6 grudnia... znalazłam tez butki, prawie takie jak sobie wymarzyłam, a ze były w cenie rzekłabym promocyjnej i ze Marek mocno namawiał mnie na ich zakup, stałam sie posiadaczką czarno-różowych kozaczków... gdybym miesiąc lub dwa temu staneła przed wyborem: kupic nie kupic, nawet chwili bym sie nie zastanawiala, ba! nie wiem nawet czy taki wybór bym miala, bo do tej pory zawsze kupowalam to, co mi sie podobało... owszem zwracałam uwage na cene, na to czy ta rzecz mi sie przyda, itp, itd. ale nigdy nie myślalam w kategoriach czy mnie na to stać.. az do wczoraj.... taka prozaiczna sytuacja uswiadomila mi, ze rzeczywiście utrzymuje sie sama i mam liczyc tylko na siebie... i jeśli chodzi o zycie codzienne i o moje drobne wydatki wszystko jest w porządku... problem zaczyna sie kiedy pomysle o pieniązkach przenaczonych na moje studiowanie... mieszkanie w Krakowie, dojazdy, czesne.... zbiera sie tego troche, a rodziciele juz chyba postanowili, ze mi nie pomogą... a nawet jesliby chcieli pomoc to ja juz tej pomocy nie chce... nie bedzie latwo, ale dam rade, bo nie z takich opresji finansowych wychodzilam... pojawia sie jednak nutka zalu, ze tak zostalam potraktowana, chociaz zaczynajac studia byłam zapewniana o tym ze do moich obowiazków bedzie należec tylko nauka...
i chyba własnie Ktos na Górze tak pokierował moimi drogami zebym trafiła do tej pracy....

my_destiny : :
lis 28 2005 -54- (hasło)
Komentarze: 3

wczoraj wróciłam z Krakowa... zaczynam tracic sile na to weekendowe studiowanie... trzy dni w tygodniu od rana do wieczora na uczelni troszke mnie osłabia... a dlaczego to tak? a bo mamy tyle samo godzin wszytskich zajęć co dzienni tyle ze oni to maja rozłozone w troszke wiekszym czasie... a za kilka lat i tak nikt nie bedzie pamietal (oprocz mnie) tego, ze tyle czasu spedzałam na uczelni tylko to ze studiowałam zaocznie... krzywdzące jest to troszke dla studentów, którzy wybrali taki tok nauczania jak ja.... jedna jedyna rzecz mnie pociesza... na dniach na moje konto wpłyną pieniązki noszące nazwe 'stypendium naukowe'... szczerze mówiąc nie przypuszczałam, ze az taka bedzie ich wysokość... a ze bedzie to skumulowana suma z trzech miesięcy to podreperuje to moj budzet znacznie :)... dlatego juz nie placze wiecej nad moim ciezkim losem, nad tym ze nie mam ani jednego dnia wolnego w tygodniu, nad tym, ze w pracy ukradkiem musze zatapiac sie w Babbim i jego 'Badaniach spolecznych...' lub 'Marketingu' Kotlera...
a z okazji podreperowania budzetu, snieznej pogody, mikolajek i innych takich zrobie sobie prezent... dosc kosztowny, ale cos mi sie chyba od zycia nalezy, no nie? jak juz bede to 'cos' miec to zaprosze wszystkich na photobloga :)

tymczasem ubieram sie i biegne na zakupki jakies, bo pustki w lodówce, a potem do pracy... miłego dnia zycze wszystkim nawiedzającym to miejsce :)

my_destiny : :
lis 22 2005 -53- (hasło)
Komentarze: 6

ktos na wiadomość, ze chce zamieszkac z Markiem powiedział 'odważna jesteś'... a ja tu nie widze zadnej odwagi, nie widze tu nieczego nadzwyczajnego, nie widze nic czego mogłabym sie bać...
wiem, ze gdybysmy mieszkali razem, ktos czekałby na mnie dzisiaj wieczorem z kubkiem limonkowej herbaty z miodem w ręce, z ustami gotowymi do pocałunku w czólko, z pytaniem 'jak minął dzień?'... a co na mnie czeka po całym dniu spędzonym w pracy? czeka pusty pokój, czeka komputer, czeka lodówka podzielona na dwie cześci - na moje i ich, czeka dzwiek właczonego telewizora zza zamknetych szczelnie drzwi... nie no w sumie cos jednak czeka, nie ma co narzekać, no nie?...
a jutro rano? nikt nie obudzi mnie z uśmiechem na twarzy przytulając z całych sił i zapewniając ze lubi najbardziej na świecie... nikt nie zaparzy kawy, nikt mi nawet przy tej kawie nie będzie towarzyszył, a tymbardziej nikt nie rzuci w moją strone, kiedy będę wychodzić 'wracaj szybko'.... pozbieram sie najszybciej jak bede potrafić i wyjde z domu, byle szybciej znaleźć sie wśród ludzi, niewazne jakich, byle wśród ludzi, bo samotność mnie przytłacza....
...
a dzisiaj znowu śniło mi sie ze jestem w ciąży.... tak realistyczny sen, ze kiedy obudziłam sie i stwierdziłam ze dzidziusia nie ma zrobilo mi sie tak potwornie smutno, znowu byłam sama...
bardzo chce miec dziecko... i to nie za 5 lat czy za 10... chce miec jak najszybciej, a jak ja cos chce to to zawyczaj mam i wiem, ze w tym przypadku tez tak będzie... juz sie nawet potencjalny chrzestny ostatnio zgłosił do Marka :P

my_destiny : :
lis 18 2005 -52- (hasło)
Komentarze: 4

były ostatnio gorsze dni... rzeklabym nawet ze takie bardziej gorsze od tych gorszych...a kto był ich przyczyna? moja mama :( juz zapomniałam jaka ona potarfi byc... zapomnialam bo przez 3 miesiace razem nie mieszkałysmy... i kiedy widziala mnie raz na tydzien było wszystko ok... do chwili kiedy wprowadzilam sie spowrotem... zaczeły sie problemy o wszystko... ale sama siebie przeszła, kiedy zaczela mnie wyzywać od kurw i szmat, bo wróciłam do domu ok 24... gesta atmosfera utrzymuje sie cały czas... do tego stopnia jest kiepsko, ze mama Marka zaproponowała mi zebym sie do nich wprowadzila.... propozycja zostala odrzucona przeze mnie, bo chyba to nie byloby dobre rozwiazanie, ale z drugiej strony rozwazamy z Markiem opcje wynajecia wspólnego mieszkania...

...
a dzisiaj mialam byc w Krakowie... ba, miałam miec nawet jakies smieszne zaliczenie z angielskiego i w chwili kiedy juz bylam spakowana, miałam opuszczać mieszkanie, zadzwonil telefon :) i co sie okazało? angielski mi odwolano, wiec zostalam sama z nadprogramowym wolnym dniem :)... najpierw wiec poszłam z Markiem ugotowac obiad, potem wspólna kawka, odprowadzka do pracy (ja juz swoje godzinki odrobiłam rano :) a wspominalam juz ze pracujemy razem? od tygodnia :) a wczoraj podpisałam umowe.. narazie na okres próbny do 14 lutego... coz za znamienna data :) )...potem poszłam do sklepu i kupiłam stos gazet, dlatego pozwolicie mi teraz zaszyc sie w łożeczku razem z moimi nowymi nabytkami? :)

w powietrzu nowy zapach Calivina Kleina EUPHORIA.... bardzo mi sie podoba :)

my_destiny : :
lis 09 2005 -51- (hasło)
Komentarze: 3

...bo są takie chwile, kiedy silna, przebojowa Paulinka, której nic nie sprawia problemu, która pnie sie po szczeblach 'kariery' coraz wyzej, która nigdy nie jest zmęczona, która dokładnie wie czego chce, która niczego sie nie boi, siada na krześle w zaciszu swoich czterech ścian i płacze, bo nie daje sobie rady... sciaga maske silnej kobiety i staje sie małą, bezbronną dziewczynką... nikt tej małej dziewczynki nie zna, bo kryje sie doskonale... czasami tak tylko cicho zachlipie sobie w kątku...
dzisiaj nastała własnie taka chwila....
ale już jutro bedzie dobrze... tzn. normalnie... silna Paulinka wróci...

my_destiny : :