Archiwum listopad 2005, strona 1


lis 07 2005 -50- (hasło)
Komentarze: 1

ach co to był za łikend :)
po pierwsze: noce spedzałam tym razem u mojej siostrzyczki :) rozmowy na rózne tematy, powazne i te mniej wazne, poranki przy kawie, która składała sie głownie z mleka (wiadomo-robiła ją siotrzyczka :) ), asystowanie mi przy porannej toalecie i pytania typu 'a tym co sie maluje?' :P i stwierdzam po raz kolejny, ze mam wspaniała siostre :)... i nawet zauwazam, ze róznica wieku jaka miedzy nami jest (14 lat) coraz bardziej sie zaciera...

po drugie: spotkanie po roku z Marysią... siedziałyśmy przez 4 lata w jednej ławce, a potem jedno nieporozumienie, jedna głupia sytuacja, która na tamten czas wydawała mi sie katastrofą i wszystko sie posypało... nie miałam siły zeby sie z nia spotkac, nie miałam ochoty na kontakt telefoniczny, nie chciałam tej osoby znac... ona jednak nie dawała za wygrana... i spotkałysmy sie w końcu.. wspólne niedzielne śniadanie w krakowskiej knajpce, poźniej wspólna msza u Dominikanów i czuje jakby tego roku wcale nie było... czuje ze odzyskałam kogos kogo mi mimo wszystko brakowało :)... ciesze sie, naprawde sie ciesze, bo myślałam, ze ta przyjaźń do odbudowy sie już nie nadaje....

po trzecie: Marek nie daje za wygraną... przyszedł po mnie w sobote po zajęciach, spędziliśmy bardzo miły wieczór i dał  mi wyraźnie do zrozumienia, ze nie pozwoli mi tak poprostu odejść... no cóż Migdała nigdy na taki gest nie było stać, wiec zapunktował mi chłopak nie powiem...

Co to jest miłość
Nie wiem
Ale to miłe
Że chcę Cię mieć
Dla siebie
Na nie wiem
Ile

Gdzie mieszka miłość
Nie wiem
Może w uśmiechu
Czasem ją słychać
W śpiewie
A czasem
W echu

Co to jest miłość
Powiedz
Albo nic nie mów
Ja chce cie miec
Przy sobie
I nie wiem
Czemu

Jonasz Kofta "Co to jest miłość"

ładne prawda? taki właśnie jest Marek... zaskakuje mnie na każdym kroku...

a dzisiaj pierwszy dzien w pracy... jeszcze nie tak do końca to wszystko bedzie wyglądać, ale w każdym razie coraz bardziej mi sie podoba :) i wolny wieczór :) coś pięknego... zaraz ide zrobic najpyszniejszą kawe świata, do tego zakupiłam Petitki w czekoladzie i nowe 'Zwierciadło'... mmmm.... tak długo musiałam czekac na takie chwile przyjemności tylko dla mnie.... a wieczorkiem późnym pewnie jakiś spacer Marek wyczaruje.......

my_destiny : :
lis 03 2005 -49- (hasło)
Komentarze: 7

wolny dzień.... tak zupełnie wolny, bez zadnych obowiązków (no może poza jednym - nauką angielskiego na jutrzejsze kolokwium)... plątam sie po domku, ciesząc sie chwilami w nim spędzonymi... choc teraz bedzie ich coraz więcej... no i tu właśnie dochodze do punktu wyjścia... czy ja rzeczywiście chce, aby ich było więcej? no tak z jednej strony bardzo chce spędzać więcej czasu w swoim domu, w swoim pokoju, w swoich czterech ścianach, miedzy swoimi przedmiotami, a z drugiej juz kombinuje jakby tu znaleźć pretekst (i czas!) żeby wybrać sie do Kościeliska...
łezka mi sie kręci w oczku, kiedy zdaje sobie sprawe, ze tam juz mnie nie bedzie, a napewno nie bedzie tak jak do tej pory... ze nie bede oglądać wschodów słońca w górach, ze nie bede zaraz po przebudzeniu widzieć Giewontu, ze nie bede spotykac tych ludzi, którzy byli dla mnie tacy dobrzy i mili, ze nie bede wiecej miec głupawek spowodowanych wypiciem napojów wyskokowych w pracy :P, ze nigdy juz nie zapale papierosa kryjąc sie przed moim bratem, ze tamtejsi ludzie  nie beda mówic mi dzień dobry na ulicy, ze...... ze....... jejku jak ja chce tam wrócić....... :(

a teraz zaczynam wszystko od poczatku... na swoje własne zyczenie wpakowałam sie w taka sytuacje... wygląda to bardzo ładnie i gdyby nie to, co zostawiam w Kościelisku to pewnie bym skakala ze szczęścia, ze udało mi sie taka robótke podłapać... nie wiem czy będzie teraz trudniej, czy bede miec wiecej czasu tez nie potrafie powiedzieć, wiem natomiast, ze bede musieć przystosowac sie do nowych warunków, wejść w środowisko ludzi dobrze sie znających, współpracujacych ze soba od lat, starszych ode mnie..... nie boje sie tego, bo w róznych juz tego typu sytuacjach bylam, ale cały czas nie moge sie sobie nadziwić, ze sie na to zgodzilam.... ale teraz juz nie mam odwrotu... poniedziałek - pierwszy dzien w pracy, w środe - podpisuje umowe, na trzy miesiące na początek... oby te trzy miesiące przetrzymać.... oby z tesknoty nie oszaleć....

i jeszcze Marek mnie swoim samopoczuciem przybija.... wiem, ze to z mojej winy, wiem jak sie czuje, wiem to wszystko..... ale co z tego? ja nie mogłam inaczej.... ja nie potrafie byc teraz z nikim, nawet z nim... choc nie powiem, zeby nam dobrze nie było.... nie chce deklaracji pt. bede z toba do końca, a on czegos takiego zaczał ode mnie oczekiwać... juz raz sie na czyms takim przejechalam i wiecej na to nie pozwole....

ehh... znowu sie tak jakos mi pokomplikowało, kiedy wydawało mi sie, ze wychodze na prosta...

tymczasem zabieram sie za angielski....

my_destiny : :
lis 02 2005 -48- (hasło)
Komentarze: 3

za godzinke jade do Nowego Sącza... po co? a no na szkolenie :P dostałam prace... ta prace, o której jeszcze kilka miesiecy temu marzyłam, a teraz jestem delikatnie zdezorientowana i tak sama do końca nie wiem czy tego chce... no ale cóż... zostałam wybrana spośród 8 kandydatek, wiec chyba powinnam byc z siebie dumna, no nie? ktos powiedział, ze to przez to, ze wyglądam jak wygladam... ja jednak obstaje przy opcji, ze jednak za to co potrafie...
boje sie troche tego szkolenia... boje sie po pierwsze Nowego Sącza, w którym byłam raz w życiu, a z moją ornietacja w terenie jest kiepsko... a po drugie boje sie tego, ze okaze sie ze nie potrafie tyle, aby nadawac sie do tej pracy... ale z drugiej strony jesli sie nie uda to rozpaczac nie będę :)

a wczoraj zakończyłam dwa rozdziały kolejne...
rozdział pt. Marek.
rozdział pt. oglądanie gwiazd na stokach gubałówki.

z powodu tego drugiego bardziej smutno mi... 

my_destiny : :