Komentarze: 3
wczoraj wróciłam z Krakowa... zaczynam tracic sile na to weekendowe studiowanie... trzy dni w tygodniu od rana do wieczora na uczelni troszke mnie osłabia... a dlaczego to tak? a bo mamy tyle samo godzin wszytskich zajęć co dzienni tyle ze oni to maja rozłozone w troszke wiekszym czasie... a za kilka lat i tak nikt nie bedzie pamietal (oprocz mnie) tego, ze tyle czasu spedzałam na uczelni tylko to ze studiowałam zaocznie... krzywdzące jest to troszke dla studentów, którzy wybrali taki tok nauczania jak ja.... jedna jedyna rzecz mnie pociesza... na dniach na moje konto wpłyną pieniązki noszące nazwe 'stypendium naukowe'... szczerze mówiąc nie przypuszczałam, ze az taka bedzie ich wysokość... a ze bedzie to skumulowana suma z trzech miesięcy to podreperuje to moj budzet znacznie :)... dlatego juz nie placze wiecej nad moim ciezkim losem, nad tym ze nie mam ani jednego dnia wolnego w tygodniu, nad tym, ze w pracy ukradkiem musze zatapiac sie w Babbim i jego 'Badaniach spolecznych...' lub 'Marketingu' Kotlera...
a z okazji podreperowania budzetu, snieznej pogody, mikolajek i innych takich zrobie sobie prezent... dosc kosztowny, ale cos mi sie chyba od zycia nalezy, no nie? jak juz bede to 'cos' miec to zaprosze wszystkich na photobloga :)
tymczasem ubieram sie i biegne na zakupki jakies, bo pustki w lodówce, a potem do pracy... miłego dnia zycze wszystkim nawiedzającym to miejsce :)