Komentarze: 3
czy wszyscy sie dzisiaj zmówili i jakos tak sobie wymyślili, ze beda mnie denerwowac?
kurwa, kurwa, kurwa mac!!!
ps. wcale nie pomogło... grrrrrrrrrrrrrr...........
czy wszyscy sie dzisiaj zmówili i jakos tak sobie wymyślili, ze beda mnie denerwowac?
kurwa, kurwa, kurwa mac!!!
ps. wcale nie pomogło... grrrrrrrrrrrrrr...........
pięknie jest... wszystko takie białe... i księżyc tak cudnie na ciemnym niebie wygląda... i ludzie tacy jacys milsi... albo moze mi sie wydaje, ze sie usmiechają cześciej...
i w pracy mimo, ze spedziłam tam dzisiaj 9 godzin, było miło... coraz bardziej lubie tych ludzi, to miejsce... a pozatym oni myślą, ze ja i Marek na dzidziusia czekamy... kilka zbiegów okoliczności i wymyślono sobie, ze mamusia bede za niedługo.... a my tylko sie uśmiechamy i nikogo z błedu nie wyprowadzamy.... chodzimy za to ogladać złote krążki co obrączkami sie zowią i od ubranek dzieciecych oczu oderwać nie mozemy....
a idąc ulicą trzymając mojego chłopczyka za reke duma mnie rozpiera i wszystkim chciałabym krzyczeć: 'popatrzcie! on jest moj!'... (z Migdała nigdy nie bylam dumna, nigdy sie nim specjalnie nie chwaliłam.... cholera... znowu te porównania :/)....
no szczesliwa jestem... jednym slowem...
minęły 4 miesiące... takie umowne 4 miesiące... zresztą nie ważne jakie, ważne ze nasze wspólne.... a ja w natłoku spraw zycia codziennego zupelnie o tym zapomnialam... a on pamietał... przyszedł z butelką czerwonego wina, które zaszumialo chyba za mocno (mi napewno)... i po raz kolejny pokazał, ze podjełam słuszna decyzje....
przed tymi czterema miesiącami było dobrze, myslalam, ze lepiej byc juz nie moze... mysłałam tak, bo nie miałam porównania... a teraz wiem jak powinno byc aby z czystym sumieniem móc powiedziec, ze jest dobrze...
***
a teraz juz zmykam sie pakować, bo za godzinke mam autobus do Krakowa.... a w niedziele odpuszczam wyklady i pracy sie poświęcam.... eh... chyba juz mi sie marzy troche wolnego....
był Mikołaj.. spisał sie znakomicie... nie pamietam, kiedy ostatnio dostałam tak trafiony prezent... i nie chce porównywać, bo to nie o to chodzi, ale Migdał, który wydawłoby sie ze znał mnie lepiej, nigdy trafic nie mógł... albo inaczej... trafial duzo gorzej (tylko i wyłącznie o trafianie w moje gusta mi chodzi :P)... i niby taki drobiazg, ale znowu sie przekonałam, ze Marek umie czytac miedzy moimi wierszami, potrafi zobaczyc wiecej niz tylko to, co widzi sie na pierwszy rzut oka...
ostroznie podchodze do tego związku, nauczona doświadczeniem... nie pozwalam, aby rządziły nami wszystkie uczucia towarzyszące zakochaniu... nie pozwalam tez zakochaniu sie zaslepic... patrze trzeźwo, anazlizuje duzo więcej (być może) niz powinnam i z dnia na dzień utwierdzam sie w przekonaniu, ze 'dobrze jest jak jest'....
i jest jeszcze jedna rzecz, z której ostatnio zdałam sobie sprawe...a mianowicie... będąc z Migdałem jakos tak mimochodem, nieświadomie, przypadkiem zwracałam uwage na innych facetów, którzy stawali na mojej drodze, a teraz jest zupelnie inaczej... mało interesuja mnie inni panowie, mało interesuja mnie zaczepki owych panów, malo interesuje mnie zainteresowanie moja osobą... nie chce podobac sie nikomu innemu, nie chce byc dla kogos obiektem zainteresowania (choc jeszcze tak niedawno, nie powiem, było to całkiem mile).... i nie wiem czym to jest spowodowane... widze kilka rozwiązań: albo Marek to własnie ten na którego czekałam, albo ja juz troszke spoważniałam, albo mnie juz przestalo to bawić, albo własnie jestem w fazie ustatkowywania sie (tak to siem odmienia? :P)... a moze wszystko na raz? nie wiem... nie wazne...'tak jak jest dobrze jest....'
a miało byc o chlipaniu.... i o tym ze wpadłam w jakis dziwny płaczliwy nastrój...
ps. a mówiłam juz, ze najabardziej lubie, kiedy mówi o mnie 'moja żona' :)
'i czego moge jeszcze więcej chcieć?... '