Archiwum marzec 2006


mar 28 2006 -87-
Komentarze: 4

jak co roku o tej porze Paulince zachciało sie wywoływać wiosne... no i ma za swoje... chcialo sie jej chodzic w letnim płaszczyku, krótkich spodniczkach, bluzeczkach, które nie zakrywaja brzuchola, no to ma co chciala... lezy teraz nieprzytomna w łóżku i śni sie jej, ze podłaczona do kroplówki jest... a jak ogólnie wiadomo, gdy takie ustrojstwo sie ma przyczepione do ręki to z ruszaniem kiepsko, wiec lezy taka nieruchoma, bo pewna jest, ze to co sie śni to prawda... i rozróżnic nie moze co snem a co jawą jest i czy noc czy dzień mamy... nic nie wie... a kazdy najmniejszy ruch sprawia ból... i żoładek jakiś taki tez sie zbuntowany zrobił... poza kleikiem ryzowym niczego nie przyjmuje....

chciała to niech ma... moze na nastepny raz nie pochłonie całej paczki suszonych moreli w przeciagu 10 minut i nie wyskoczy z odkrytym czymsietylkoda, gdy pierwszy wiosenny promyczek słońca nieśmiało przebije sie przez chmurki...

taka to ta Paulinka niemądra...a jutro pasowałoby jej w dośc dobrej formie sie w krk pokazać... i jak to zrobic? no jak? 

my_destiny : :
mar 27 2006 -86-
Komentarze: 5

albo za kilka dni napdanie mnie armia czerwona albo na urodziny sprawie sobie prezent zycia...


jedno z dwojga napewno, bo moje nastroje cos przepowiadają...

my_destiny : :
mar 23 2006 -85-
Komentarze: 6

dobrze... przyznaje sie... bylam dzisiaj niegrzeczna... bardzo niegrzeczna...
przepraszam wszystkich, którzy z tego powodu ucierpieli...

no ale tak w sumie to mam powody: wkurwia mnie zima, snieg, woda, błoto, kutka zimowa, szalik, rekawiczki, to, ze znowu musze jutro jechac do krk, to ze mam zaliczenie z angielskiego, to ze nie odebrałam dzienniczka praktyk, to ze chyba wiem dlaczego tak wszystko mnie wkurwia i to ze mnie to wkurwia ze mnie wkurwia...
ha! i jeszcze to ze 4 razy uzylam juz w tej notce slowa 'wkurwa' (piaty raz :/).........

aaaaaaaa!!!

odizolowac mnie od ludzi, bo komus zrobie krzywde!!!

 

my_destiny : :
mar 22 2006 -84-
Komentarze: 2

tata wrócił do domu... z nim jest ok...
brat wraca powoli do zdrowia... dzisiaj ma badania u jakiegos specyjalisty przez duze S, który powie co robic dalej... ale z racji, ze nareszcie sie do niego dostał wszystko wydaje sie byc na dobrej drodze do ok...
wiec to, co martwilo mnie przez ostatnie dni najbardziej wyszło na prostą...
no ale przeciez nie moze tak do końca byc ok... i dlatego pojawiają sie coraz to nowe problemy... w sumie nie tak do końca moje, no ale jak nie moje jak Marka czyli tak jakby moje... ehhh... martwie sie... no... i z bezsilności nawet rozryczalam sie dwa dni temu... zamoczyłam tylko mojemu Osobistemu Szczęściu koszulke i tyle z moich łez było pożytku...

wczoraj na poprawienie humoru poszliśmy na zakupy... miałam zakupic trampolki, a stałam sie właścicielką przecudnej urody spodenek i koszuli :) i kaktusa jeszcze kupiłam wczoraj dla Mareczka na urodzinki :) i miał go dostać w piatek, a dostał wczoraj :P

a teraz idem doprowadzic sie do stanu używalności publicznej, bo za godzinke juz bede w drodze do krk...no bo jeszcze wykłady monograficzne musze zaliczyc, które nie moga w inny dzien tygodnia sie odbyc tylko własnie w środe, zebym musiała jezdzic tam 4 razy w tygodniu :/

my_destiny : :
mar 17 2006 -83-
Komentarze: 4

we wtorek rano moj ojciec miał operacje... planowana od kilku miesiecy, wiec jakos specjalnie sie tym nie wzruszyłam... dotkneło mnie to dopiero, kiedy pojachałam razem z Markiem do szpitala na dzień nastepny i zobaczyłam w jakim on jest stanie... nigdy go takiego słabego nie widziałam... chyba drugi raz w zyciu tak naprawde zrobiło mi sie go żal... dobrze ze był ze mną Marek, bo sama chyba bym do siebie nie doszła...
zeby tego było mało dzien wczesniej dowiedziałam sie, ze mój brat wylądował w szpitalu... przestraszyłam sie, bo to tak nagle sie stało... kazali zrobic badania, wypuścili, a wczoraj wrócił do szpitala juz na stale, bo wyniki okazały sie tak złe... a najlepsze w tym wszystkim jest to, ze w szpitalu, w którym on jest, nie ma lekarza, który mógłby sie nim zająć... bedzie dopiero musiał zostac przewieziony do innego szpitala... mama w szoku biega miedzy jednym szpitalem a drugim, miedzy ojcem a bratem, szuka jakiegos specjalisty... a ja pocieszam bratową jak moge, która dzwoni i płacze mi w słuchawke...
dzisiaj rano przegadałam z siostra prawie godzine przez telefon... ona tez sie martwi i to z tego co widze nie tylko dlatego ze tak wypada...  wczoraj Błażejowi opowiadała, ze wujek i dziadek są w szpitalu, ze są chorzy, a Błazej jej na to: 'mamuś nie martw sie... pewnie za duzo wódki wypili!' :)... a mówił, ze strażakiem chce być :) a tu nam lekarz jak nic rośnie :) diagnoze postawic umie, a to juz sie liczy :)

tymczasem czekam na telefon, na wiadomośc jakąś, na mame... o 15 powinnam byc juz w Krakowie, ale odpuszczam dzisiaj... oficjalny powód: moje przeziębienie jakieś dziwne, a ten prawdziwy: i tak na niczym innym sie skupic nie potrafie...

kochanie dziekuje Ci za to, ze jestes :*

my_destiny : :