Archiwum sierpień 2005


sie 31 2005 -40- (hasło)
Komentarze: 3

hmmm :) ostatnia notka w tym miesiącu.... (takie spostrzeżenie...)

zaczeło sie.... wczoraj 12h na nogach, dzisiaj 8.... ale nie mowie, ze zle... bardzo dobrze, lepiej byc nie moze... nie ma czasu na nic... a szczególnie nie ma czasu na bezsensowne myslenie... przestałam mysleć... przestałam mysleć co, jak, dlaczego...
wróciłam do domku, nikt nie czekal... nawet drzwi były zamkniete, a klucz gdzes sie zapodział.... wiec wzięłam torebke z niezbednikami zyciowymi i poszłam do Marka... i było dobrze, bo widziałam, ze jednak ktos mnie potrzebuje, ktoś lubi moja obecność, ktoś czekał... mogłam zostać na noc, moglismy sie dzisiaj wogole nie rozstać....
z minuty na minute przekonuje sie, ze ten facet, którego przez tyle lat mijałam na ulicy zerkając ukradkiem i kradnąc jedoczesnie jego ukryte spojrzenia, jest dla mnie... przeznaczenie? chyba tak, bo co innego... nie wiem, co bedzie, ale wiem, ze to, ze sie spotkalismy nie było przypadkowe...
moglabym teraz walnąć opowiadanie pt.'Marek wspanialy', ale opowiadania nie bedzie... wystarczy, ze ja wiem w jaki sposób ten człowiek zawrócil mi w glowie.... a nie stalo sie to miesiac, czy dwa miesiące temu... ta historia siega kilku lat wstecz, kiedy o istnieniu Migdała nie mialam nawet pojecia... Marek byl juz wtedy prawdziwym facetem, a ja małą dziewczynką... i mimo, ze drogi nam sie splatały kilka razy dopiero teraz zaplątały sie dosyć powaznie....
dobrze mi przy nim i tyle... na przyszłość nauczylam sie juz nie mysleć...

jedna rzecz nie daje mi tylko spokoju... a moze nawet dwie :P... pierwsza: kiedy ja mam egzamin? :/ (nie przypuszczałam, ze uzyskanie takiej informacji moze sprawic tyle problemow :/ ), druga: jutro o godz. 8 mam byc w pracy :/ (dojazd to ok. 2h :/ )....

kiedy sie pojawie? nie wiem... (jak mi kasy braknie na jedzenie :P)

 

my_destiny : :
sie 28 2005 -39- (hasło)
Komentarze: 3

tak jakos dziwnie mam, ze w przełomowych momentach mego życia zmieniam fryzure.... i wcale nie dlatego, zeby poprawic sobie humor czy wyglądać lepiej.... bo prawde mówiąc to chyba nie wyglądam w tego typu fryzurze bardziej atrakcyjnie... inaczej, ale chyba nie ładniej... wmawiam sobie, ze jest dobrze, a za kilka dni będe kląć, ze skusiłam sie na obciecie tej grzywki, którą z takim namaszczeniem zapuszczałam kilka miesiecy... ale to nic - jest przełom, wiec i fryzura musi nowa byc :) 

dzień mija pod znakiem matematyki... wzięłam sie do roboty i teraz zaden termin egzaminu mnie nie zdziwi.... no nie dam sie zaskoczyc i juz! nawet jeśli ktoś wpadnie na pomysł, zeby tak moze 1 września... juz nawet psychicznie przygotowałam sie do tego, ze mam po raz kolejny spotkac się oko w oko z Panem Z...nie mam nic przeciwko owemu Panu, ale jego pytania a nawet nie tyle pytania co wstawki wyprowadzaja mnie z równowagi :/... przykład: wchodze na egzamin, na termin zerowy, wyciągam indeks i mu podaje a on mi na to: 'Pani to ma ciężkie życie'... pytanie w moich oczach, a on 'to widac na pierwszy rzut oka...'... do tej pory nie wiem o co mu chodziło... egzamin został w kazdym razie zakończony w nastepujacy sposob: 'prosze sie wynosic, bo nie mam sumienia wpisać 3.5... niech sie pani zjawi, jak bede mógł wpisać 5.0'...no i miałam byc na pierwszym terminie ale choróbsko mnie powaliło, wiec został mi tremin drugi, wrześniowy, a razem z nim wakcje z królową nauk :/....

a jutro do pracki :)... hmmm :) ciesze sie :) po pierwsze: zaczną znowu wpadać pieniązki, które mają juz konkretne przeznaczenie...po drugie: 3 dni w tygodniu będę spędzać poza domkiem :)... po trzecie: oderwanie od codzienności jest w chwili obecnej bardzo wskazane :)

 

my_destiny : :
sie 28 2005 -38- (hasło)
Komentarze: 2

od piątkowego wieczora jestem na nogach... malo tego na nietrzeźwych nogach...
w piątek jakiś koncert, picie w jakiejś ciemnej uliczce, skakanie przez jakies płoty i Marek...
w sobote ni z tego z owego pojawia sie praca - wycena, metkowanie i ukladanie alkoholu, szło opornie, bo inaczej iść nie mogło zważając na poprzedni dzien a raczej noc... ale nagroda być jakaś musiała, a jaka najlepiej? no jeden ze specyfików, które wcześniej z wielką pieczołowitością układałam na przepastnych półkach... potem powrót do domku i porwanie w dziwne rejony... tym razem obyło się bez skakania, ale pozatym powtórka z rozrywki plus spotkanie z bardzo madrym człowiekiem i ciekawa rozmowa... bałam sie tych spotkań, bardzo sie balam, ale zaskoczyłam sie baaardzo miło :)...
dzisiaj dochodze do siebie...
jutro kolejna tura towary, która musi przejść przez moje rece...
w najblizszym czasie nauka...
zycie nabrało zupełnie innego biegu... tak niech zostanie...

Migdał jest gdzies na mistrzostwach Polski... nie pozwolił życzyc sobie szczęścia... nie mam mu tego za złe... miał prawo... nie wiem kiedy się zobaczymy, pewnie nie prędko...

(jeszcze jedna ciekawa rzecz z wczorajszego wieczora, która mocno mnie zdziwiła... zaczepił mnie facet który chcial ze mną iść do łóżka nie tak zupełnie za darmo... rzecz działa sie na jednym z polskich dworców, nazwy miasta nie podam żeby mieszkańców nie obrażać... czy ja wyglądam właśnie tak? no nic, nie wazne, moze wyglądam....)

my_destiny : :
sie 26 2005 -37- (haslo)
Komentarze: 6

założyłam bloga, zeby móc powiedzieć to o czym nikt nie chce słuchać...
zamontowałam hasło, żeby nie mieć żadnych tajemnic...
chciałam znaleźć pkt zaczepienia, chciałam byc wysłuchana, ale nie prosilam o rady... szczególnie nikogo nie prosilam, zeby mówił mi, ze robie źle, bo z tego zdaje sobie sprawę w całej rozciągłości...
czy to takie dziwne, ze człowiek czasami potrzebuje tylko sie wygadac? tylko wypisać...
wypisałam sie i na chwilke bylo mi lepiej, ale do czasu, kiedy przeczytałam niektóre komentarze...
zamiast wysluchac zaczeliscie mi jeszcze dowalać, zebym czuła sie jak ta najgorsza... a słyszeliście o czyms takim: 'kto jest bez winy niechaj pierwszy rzuci kamień'?
oceniać łatwo, skarcić również....... ale nigdy nie mow nigdy bo nie wiesz, kiedy Ciebie coś takiego spotka....

dzisiaj jest jeszcze gorzej niz przez ostatnie dni, ale kogo to obchodzi?

my_destiny : :
sie 25 2005 -36- (hasło)
Komentarze: 8

zagłuszyłam to, co mówiło serce... pozwoliłam dojść do głosu rozumkowi...

 

"hmmmm...
nie spałam prawie całą noc, leżałam i patrzyłam w sufit... układalam tego maila w  myślach... i całkiem sprawnie mi to szło i wszystko byłoby oki gdyby nie to, ze teraz juz mało co z tego pamietam:/ ale to nic... jakos sobie poradze...
gdzieś ok. 1 włączyłam tel. żeby sprawdzic czy Migdał nie napisal esa... wtedy wszystko byłoby jasne... ale nie napisał, wiec leżałam dalej i myślałam... i kiedy juz prawie wszystko mi sie w główce poukladało, kiedy juz wiedziałam, co mam powiedziec tobie a co jemu, zasnęłam... śniłeś mi się - pierwszy raz :) ładny to był sen :) i wtedy zadzwonił Migdał... było coś po 4... pierwsze jego słowa wyglądały mniej więcej tak 'Paulina powiedz, ze nic sie nie dzieje, bo śniłaś mi się, ze jestes z jakimś facetem'... jakby nigdy nic zapewniłam, ze jest dobrze, ze go kocham, zeby spal, bo nic sie nie dzieje, ze pogadamy rano... skończyliśmy rozmowe i dopiero wtedy zaczeło się myslenie...
na szczęście cos z tego wyniklo...
ja nie mam prawa mu tego robic... nie mam prawa decydowac o tym czy on będzie szczęsliwy czy nie.... on kiedys sam zadecydowal, ze będąc ze mna bedzie mial wszystko czego chce i nie raz udowodnił, ze on więcej nie potrzebuje.... nie wiem czy na tym świecie jest miłość, bo coraz trudniej mi w nią uwierzyć, ale jeśli jest to to, co on do mnie czuje to bedzie miłość... on kocha mnie bezwarunkowo.... ja mu wykręcam jedno świństwo za drugim, a on dalej mówi, ze kocha, dalej głaszcze po głowie i mówi, ze wszystko sie ulozy... zawsze to ja myślałam, ze układam swoje życie pod jego, zeby wszystko było tak jak on chce, a dzisiaj w nocy pierwszy raz w życiu (!) zobaczyłam, ze to wcale nie tak.... ze to on robi tak jak ja chce.... chocby ten jego planowany od dawna wyjazd do Londynu... tak sie  z niego cieszył, tak na  niego czekał, ale kiedy w końcu mu uświadomiłam, co sie stanie jesli tam pojedzie, on stwierdził, ze zostanie...
ja nie wiem czy go kocham, moze to juz przyzwyczajenie, a moze jakaś dzwina więź, która nie pozwala mi go zostawic... dziwne to jest i nie bardzo w tym moge się połapac tak prawde mówiąc... jedno czego jestem pewna to to, ze nie moge go zostawic.... nie moge, bo on tak mi wierzy i z taka ufnością mnie kocha, ze to było by najgorsze co moglabym mu zrobic...
nie jestem na tyle odważna zeby w tej chwili postawic wszystko na jedną karte i obrócić swoje życie o 180 stopni... a w głebi duszy bardzo tego chce... wczoraj uświadomiłam sobie jak bardzo... wczoraj pierwszy raz uwierzyłam w to, ze byloby nam razem dobrze... do tej pory miałam wątpliwości różnego rodzaju, a wczoraj pierwszy raz poczułam sie tak dobrze, spokojnie, ze marzyłam tylko o tym, zeby ten wieczór sie nie kończył... chciałam przy tobie byc i niczego wiecej do szczęścia nie potrzebowałam... i teraz nasuwa sie pytanie: co ja do Ciebie czuje? nie moge nazwac tego zakochaniem, bo zakochani nie myślą realnie, a ja tak myślałam od pierwszej naszej rozmowy... nie moge tez powiedziec zeby to była miłość, bo to za duze słowo, ale jeśli byłoby nazwane uczucie, które znajduje sie za zakochaniem, a w drodze do miłości to to właśnie byłoby to uczucie... zawróciłeś mi w głowie i to dość porządnie... do tego stopnia, ze wczoraj chcialam rzucic wszystko w cholere i byc z Tobą.... przez te 4 lata związku z Migdałem udalo sie to tylko jednej osobie...
powiedz mi dlaczego spotkaliśmy sie tak późno?... dlaczego nie bylo nam dane spróbować normalnego związku?... dlaczego to zycie jest tak skomplikowane?... dlaczego .....?... trudno... stało sie jak sie stalo, jest jak jest, ja nie potarfie tego zmienic.... przepraszam...
ciesze sie jednak z tego co dostaliśmy... kiedyś byłoby to szczytem moich marzeń... a teraz tak poprostu byłes moj :)... sztuką jest pielegnowanie wspomnień, a te nasze wspomnienia zawsze bedą zajmowac w mojej głowce jedno z wazniejszych miejsc.... dziekuje :*.... za tyle miłych słow, które skierowałes w moja strone, za tyle mądrości ile mi przekazałeś, za tyle rozmow, które nigdy mnie nie nudziły, za tyle pieknych godzin spedzonych razem, za tyle dobra i ciepła jakiego doświadczyłam z Twojej strony....
a teraz musze wykasowac Cie z listy, musimy przestac sie kontaktować, bo to za bardzo boli, bo kazda rozmowa z Toba bedzie teraz kłuc w samo serce... juz miałam okazje tego doświadczyć...
nie zapomnij o mnie Moj Mały Chlopczyku... dobrze?
twoj Myszak :)
:* "
 
napisałam to dzisiaj rano, nie ma odzewu i wiem, ze juz nie będzie... codziennie przeciez powtarzal, ze uszanuje moja decyzje jaka by ona nie była...
teraz będzie lepiej?
my_destiny : :