Komentarze: 4
zaspałam.. spóźniłam sie na autobus, którym zwykle jade do pracy... cóż mi pozostało? stałam na przystanku i czekałam na nastepny... na moje szczęscie pojawił sie dość szybko, więc usadowiłam sie, zadowolona, ze wiele sie nie spóźnie... jak okazało sie kilkanaście km dalej szczęście moje było dużo większe... autobus na który sie spozniłam miał zderzenie z tirem... Ktos nade mna czuwa(ł)?
zaczeło sie nieszczęśliwie i tak jakos pechowo mi się te ostatnie dni w pracy ukladały :/ ... 3 dni - 72h z czego 42 spedziłam za ladą :/ nie przypuszczałam, ze nogi do stania mogą sie przyzwyczaić...
kolejna nieprzyjemna sytuacja to mega awantura z moją współpracownicą... wywołana przeze mnie, owszem, ale uwazam ze słusznie... w kazym razie atmosfera stała sie nieprzyjemna...
no i jeszcze wczoraj na sam koniec dnia zostałam ocykana o 20 zeta... nie sa to moze wielkie pieniadze, ale perfidny sposob w jaki to klient uczynił nie moze mi wyjsc z głowy... nie myslałam ze ludzie potrafią być tak chamscy...
za godzine wracam znowu do pracy... zemczona troszke jestem juz... wroce najparwdopodobniej we wtorek...