Archiwum lipiec 2005, strona 1


lip 19 2005 -14-
Komentarze: 4

pytanie za 100 pkt: z kim Paulinka spedziła dzisiejszy wieczór?
z Maleństwem :D najpierw poszliśmy sobie do parku, gdzie wnikliwie obserowalismy wszystkie czworonogi :) potem na lody :) (tzn. kto na lody to na lody a kto na wafelka to na wafelka :P) a potem Szymon oddał sie w ramiona Morfeusza, wiec wrócilismy do domku, gdzie  po kilkudziesieciominutowej drzemce wstapiła w niego wielka energia, wiec biegaliśmy naokolo stolu albo dla odmiany naokolo łóżka :) i pewnie biegalibyśmy tak do tej pory gdyby nie to, ze padłam na placu boju... na szczescie Maleństwo jest wyrozumiale i pozwoliło na zakończenie tej zabawy, wiec przeszliśmy do natepnego punktu programu - kolacja:) tu zaczeły sie delikatne schody, no bo czemu jeść mleko z butelki skoro mozna jeść łyżeczką z miseczki... wiec mleczko przelalismy do miseczki i karmiliśmy sie tak około 30 min :/ zaznaczyc trzeba, ze wszystko, co bylo w poblizu zyskało białe ubrawienie, a jakże :) przeciez lepszej zabawy sobie wymyślic nie mozna jak ta zeby strącać łyżeczke, która własnie zmierza w kierunku buzi... choc nie, mozna wymyślić jeszcze lepszą - wrzucanie klocków do miseczki z mlekiem... a ile śmiechu przy tym jest :D
kolejna naszą przeszkoda było połozenie sie do łóżeczka... mycie poszło sprawnie, pizamka również dała sie założyc no ale niestety o spaniu mowy nie było (trzeba przeciez wykorzystać to ze starych nie ma w domu :P) ... wiec zrobilismy sobie małe 'piżama party' i tym sposobem zamiast zasnąć o godzinie 19:30 jak zwykle, Maleństwo zamkneło oczka tuż po 21:30... nie musze chyba dodawać, ze jestem w chwili obecnej wyczerpana do granic możliwości...
i tak sie zastanawiam jak ja kiedyś dawalam rade... spedzalismy ze soba cale dnie, nawet noce sie zdarzały i nie bylam taka zmęczona... potrafiłam nawet w czasie, kiedy on spał uczyc sie... a dzisiaj kiedy on padl, padlam i ja.... kiedy wrócili jego rodzice mi juz kleiły sie oczy, a przeciez ja nie chodze spac o 22...
jednym słowem jestem pełna podziwu dla siebie, ze kiedys bylam w stanie wszystko pogodzić i studia i problemy (szczególnie tą całą beznadziejną sytuacje z Migdałem) i pieluchy i kaszki i długie spacery podczas których mogłam nacieszyc sie widokiem spiącego dziecka i swiezym powietrzem....
nie wiem czy w chwili obecnej byłabym w stanie do tego powrócić, chyba zbyt wiele energii zuzyłam w tamtym okresie... a mimo wszystko nie załuje ani jednej minuty, ktora z nim spedziałam.... dzisiejszego wieczoru również :)

my_destiny : :
lip 16 2005 -13-
Komentarze: 8

dzien skopany tak, ze chyba bardziej sie nie da...  najpierw wkurzałam się tylko ja na mój fantastyczny zakup, potem dołaczył do mnie Migdał... najpierw co prawda chciał mnie jakos pocieszyć, wiec delikatnie próbował mi wmówić 'kochanie, a moze Ty poprostu nie jestes przyzwyczajona do takiego neglizu'... ale w chwili, gdy pokazałam mu zdjecie tegoz kostiumu (znaczy sie skrawka materiału) na innej kobitce, zaniemówił... a po dokładniejszym przyjrzeniu sie mojemu wdzianku zaczął wyliczać, gdzie jeszcze powinno byc ciut więcej materiału... później nastąpiła chwila, której sie spodziewałam, a mainowicie Migdal zaczął sie wkurzać na siebie, bo to on mnie na ten zakup namówił... wiec moje zdenerwowanie zaczeło sie chowac pod płaszykiem o nazwie 'skarbie przeciez to nie Twoja wina'... a kiedy mi uwierzył moja złość wychodziła na wierzch, wiec wtedy on pocieszął mnie i tak w kółko...
dla mnie nie bylo by problemu, gdybym ja nad to morze jechała z Migdalem... wtedy rzekłabym nawet byłby całkowity kein Problem... moze nawet bym kostiumu nie kupowała, bo i po co :P... ale w sytuacji, kiedy ja wyjezdzam na wakacje razem z moja siostra, jej mężem i dzieciaczkami to nie jest to dla mnie wymarzony stan... tak sie jakos dziwnie składa, ze nie przywyklam do eksponowania swoich dóbr całemu światu :/
jeszcze gdybym pracowała to kupiłabym drugi i problem z głowy, ale w sytuacji, kiedy środki finansowe są na wykończeniu na taki luksus mnie nie stac :/ ... jaki z tego morał? w przyszłym roku kupie sobie dwa kostiumy :P a tymczasem albo bedzie lało i moj problem rozwiaze sie sam albo ja bede całe dwa tygodnie chodzic w czyms co mi zasłoni wszystko, co zasłoniete (moim zdaniem) byc powinno :P

a czym sie Paulinka jeszcze dzisiaj zdenerwowała?
juz tłumacze... napisałam jakis czas temu do mojej Kawy do tej, z która przyjaźń miała trwać bez wzgledu na wszystko, zeby odeslała mi moje książki, które nota bene oddaje mi juz kilka miesiecy oraz podała swój adres domowy, abym mogla przesłać jej szpargały... no doczekałam sie dzisiaj odpowiedzi.. adres podała, dowiedziałam sie, ze 'te moje' książki są jeszcze w Krakowie w naszym mieszkaniu, bo nie zdążyła ich przywieźć (a teraz najlepsze: klucze do mieszkania miały być oddane w czerwcu, czyli ona klucze oddała, a jakies swoje szpargały tam zostawila, w tym moje książki, a ja juz w połowie czerwca z tamtad w pospiechu musiałam się zbierać :/)... a nio i jeszcze raczyła mnie powiadomić, ze nie odzywała sie, bo ja sie nie odzywałam, ale ona jak to ujęła juz sie do tego przywyczaiła... to, ze ja sie zawsze pierwsza  pisalam maile, to ze ja dzwoniłam, to mało wazne, ona przeciez juz sie przyzwyczaiła... ehhh.. ale nie chce mi sie teraz o tym myśleć... kiedys o tej calej chorej sytuacji napisze, bo boli mnie to, ze tak sie to potoczyło, ale dzisiaj nie chce mi sie juz wiecej denerwowac...

a jutro idziemy z Migdalem w góry :) trzeba wczesniej niz ostatnio wstac, a to mzoe byc trudne :P
w sumie to moze nie trzeba bedzie, bo w TRÓJCE mówią teraz, ze jutro ma lać :P a moze ktos wie tak napewno jaka ma byc jutro pogoda?

my_destiny : :
lip 16 2005 -12-
Komentarze: 6

dostalam dzisiaj paczuszke z kostiumem moich marzeń... no i co tu dużo mówic... śliczny jest, dokładnie taki jaki miał byc... ma tylko taki jeden, drobny mankament... w sumie to spodziewałam się, ze tak będzie, ale liczyłam na cud... cud sie jednak nie zdarzył... zamówiłam eSke, ponieważ wiem jakie mam zawsze problemy z doborem spodni i obawialam sie, ze eMka będzie za duza... no i wszystko gra.. dół lezy rewelacyjnie, nie za mały, nie za duży... problem zaczyna się z druga cześcią... a mianowicie góra prawie nic nie zaslania! :/ dwa trójkąty wyglądają na mnie jak dwa skrawki materiału, które niby w tym miejscu byc powinny, ale w sumie jakby ich nie bylo to róznicy zadnej :/ i nie wiem w prawdzie czy eMka zasłonilaby mi więcej no ale i tak zła jestem na maksa... 
i jak jeszcze raz gdzies przeczytam badz usłysze, ze w sklepach sa tylko ciuchy na ekstra figury to zabije wzrokiem!... moze ja nie jestem ideałem piekna, ale fakt jest faktem ze kostiumu na mnie dopasowac sie nie da... z reszta nie tylko kostiumu, bo juz od dawna spodnie, które kupuje to najcześciej rozmiar 34 (i wtedy są za krótkie), a kurtki, marynarki, koszule musza miec jak dla mnie rozmiar 38 bo inaczej sie nie zapne w tym nawazniejszym miejscu :P...  
i wcale nie uwazam, zebym była niewymiarowa, bo do ideału (nie ja to wymyśliłam) 90-60-90 brakuje mi po dwa centymetry w jedna badz druga strone... po prostu ubrania, które mozna kupic w sklepach sa szyte na figury przeciętne a nie na figury idealne... producenci maja takie rozumowanie: jesli wysoka to pewnie w biodrach ma wiecej niz 90 cm, a jesli szczupła to pewnie i oddychac tez czym nie ma... a tak wcale nie jest!
tyle! dziekuje za uwage!
jestem zła :/

my_destiny : :
lip 13 2005 -11-
Komentarze: 7

'jak w bajce...' napisała Natalka i musze powiedzieć, ze ja lepiej bym tej tego stanu rzeczy nie określiła...
jest cudownie, jest szczęśliwie, jest sielankowo, jest radośnie, przyjemnie, rozkosznie, poprostu bajkowo...
i jeśli te trzy miesiące, kiedy plakałam w poduszke, kiedy nie widziałam sensu zycia, kiedy cały świat mi się zawalił są ceną za to szczęście, którego doznaje w każdej minucie, to warto bylo taką cenę zapłacić...

to taka dygresja na koniec dnia :)

dobranoc...

my_destiny : :
lip 13 2005 -10-
Komentarze: 4

przygotowania...
wbrew pozorom nie do ślubu :P ... do wyjazdu :)... nio tak jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, tzn. nie spadnie mi na głowe cegła (bądź inny ciężki przedmiot, który mogłby mnie uszkodzić nieodwracalnie), nie rozchoruje sie ja bądź, któryś z moich współtowarzyszy (to opcja najbardziej prawdopodobna), nie będzie końca świata, nie wyschnie morze, itp., itd. za tydzień będę wdychać jod pełną piersią, bo jakos nie chce mi się wierzyć, zebym miała takie szczeście, abym mogła sie opalać... dlatego tez zadowole sie spacerami po plaży, szumem fal, piaskiem i przede wszystkim innym klimatem :) naprawde nie jestem wymagająca... nio ale na wszelki wypadek kompletuje garderobe :) strój juz zakupiony :) mi podoba sie niezmiernie, nie wiem tylko jak bede sie w nim sobie podobać, bo narazie czekam na przesyłke, w której on do mnie dotrze... i szorciki juz gotowe, i koszulki, które więcej odkrywaja niż przykrywaja, i klapeczki, i emulsja do opalania... wszystko czeka na użycie... w dlaszym ciągu jednak nie wierze, ze bedzie tam świecic słonce, dlatego tez przygotowałam ciepły polarek, sweterki, spodenki (tym razem zakrywające wszystko)...
Migdał tylko obserwuje i ciężko wzdycha, bo ten wyjazd oznacza dla nas rozstanie... choc w sumie chyba nie z powodu tego rozstania mu tak przykro, tylko z powodu tych ciuszków, w których on mnie na plazy nie zobaczy :P dlatego jak ja mówie cos w stylu 'zeby była tylko pogoda' on na to 'jak nie bedzie słońca to wskoczysz tylko dla mnie w te ciuszki'... smutno mi, ze jego tam ze mna nie bedzie i w sumie nie chciałam nawet jechac, bo to tak jakos nie tak, kiedy on bedzie pracował a ja bede odpoczywac, ale on mnie namawiał, on mnie przekonywał... i przekonał...
a najtrudniejsze jest dla nas to, ze kiedy ja wróce, a byc może nawet nie zdązymy sie spotkac, to on wyjedzie na praktyki... pierwszy raz od naszego zejścia na tak długi czas bedziemy zmuszeni sie rozstac... ale damy rade :) nie takie egzaminy z zycia juz przechodzilismy :)

my_destiny : :