pytanie za 100 pkt: z kim Paulinka spedziła dzisiejszy wieczór?
z Maleństwem :D najpierw poszliśmy sobie do parku, gdzie wnikliwie obserowalismy wszystkie czworonogi :) potem na lody :) (tzn. kto na lody to na lody a kto na wafelka to na wafelka :P) a potem Szymon oddał sie w ramiona Morfeusza, wiec wrócilismy do domku, gdzie po kilkudziesieciominutowej drzemce wstapiła w niego wielka energia, wiec biegaliśmy naokolo stolu albo dla odmiany naokolo łóżka :) i pewnie biegalibyśmy tak do tej pory gdyby nie to, ze padłam na placu boju... na szczescie Maleństwo jest wyrozumiale i pozwoliło na zakończenie tej zabawy, wiec przeszliśmy do natepnego punktu programu - kolacja:) tu zaczeły sie delikatne schody, no bo czemu jeść mleko z butelki skoro mozna jeść łyżeczką z miseczki... wiec mleczko przelalismy do miseczki i karmiliśmy sie tak około 30 min :/ zaznaczyc trzeba, ze wszystko, co bylo w poblizu zyskało białe ubrawienie, a jakże :) przeciez lepszej zabawy sobie wymyślic nie mozna jak ta zeby strącać łyżeczke, która własnie zmierza w kierunku buzi... choc nie, mozna wymyślić jeszcze lepszą - wrzucanie klocków do miseczki z mlekiem... a ile śmiechu przy tym jest :D
kolejna naszą przeszkoda było połozenie sie do łóżeczka... mycie poszło sprawnie, pizamka również dała sie założyc no ale niestety o spaniu mowy nie było (trzeba przeciez wykorzystać to ze starych nie ma w domu :P) ... wiec zrobilismy sobie małe 'piżama party' i tym sposobem zamiast zasnąć o godzinie 19:30 jak zwykle, Maleństwo zamkneło oczka tuż po 21:30... nie musze chyba dodawać, ze jestem w chwili obecnej wyczerpana do granic możliwości...
i tak sie zastanawiam jak ja kiedyś dawalam rade... spedzalismy ze soba cale dnie, nawet noce sie zdarzały i nie bylam taka zmęczona... potrafiłam nawet w czasie, kiedy on spał uczyc sie... a dzisiaj kiedy on padl, padlam i ja.... kiedy wrócili jego rodzice mi juz kleiły sie oczy, a przeciez ja nie chodze spac o 22...
jednym słowem jestem pełna podziwu dla siebie, ze kiedys bylam w stanie wszystko pogodzić i studia i problemy (szczególnie tą całą beznadziejną sytuacje z Migdałem) i pieluchy i kaszki i długie spacery podczas których mogłam nacieszyc sie widokiem spiącego dziecka i swiezym powietrzem....
nie wiem czy w chwili obecnej byłabym w stanie do tego powrócić, chyba zbyt wiele energii zuzyłam w tamtym okresie... a mimo wszystko nie załuje ani jednej minuty, ktora z nim spedziałam.... dzisiejszego wieczoru również :)