Archiwum 17 marca 2006


mar 17 2006 -83-
Komentarze: 4

we wtorek rano moj ojciec miał operacje... planowana od kilku miesiecy, wiec jakos specjalnie sie tym nie wzruszyłam... dotkneło mnie to dopiero, kiedy pojachałam razem z Markiem do szpitala na dzień nastepny i zobaczyłam w jakim on jest stanie... nigdy go takiego słabego nie widziałam... chyba drugi raz w zyciu tak naprawde zrobiło mi sie go żal... dobrze ze był ze mną Marek, bo sama chyba bym do siebie nie doszła...
zeby tego było mało dzien wczesniej dowiedziałam sie, ze mój brat wylądował w szpitalu... przestraszyłam sie, bo to tak nagle sie stało... kazali zrobic badania, wypuścili, a wczoraj wrócił do szpitala juz na stale, bo wyniki okazały sie tak złe... a najlepsze w tym wszystkim jest to, ze w szpitalu, w którym on jest, nie ma lekarza, który mógłby sie nim zająć... bedzie dopiero musiał zostac przewieziony do innego szpitala... mama w szoku biega miedzy jednym szpitalem a drugim, miedzy ojcem a bratem, szuka jakiegos specjalisty... a ja pocieszam bratową jak moge, która dzwoni i płacze mi w słuchawke...
dzisiaj rano przegadałam z siostra prawie godzine przez telefon... ona tez sie martwi i to z tego co widze nie tylko dlatego ze tak wypada...  wczoraj Błażejowi opowiadała, ze wujek i dziadek są w szpitalu, ze są chorzy, a Błazej jej na to: 'mamuś nie martw sie... pewnie za duzo wódki wypili!' :)... a mówił, ze strażakiem chce być :) a tu nam lekarz jak nic rośnie :) diagnoze postawic umie, a to juz sie liczy :)

tymczasem czekam na telefon, na wiadomośc jakąś, na mame... o 15 powinnam byc juz w Krakowie, ale odpuszczam dzisiaj... oficjalny powód: moje przeziębienie jakieś dziwne, a ten prawdziwy: i tak na niczym innym sie skupic nie potrafie...

kochanie dziekuje Ci za to, ze jestes :*

my_destiny : :