Archiwum 03 listopada 2005


lis 03 2005 -49- (hasło)
Komentarze: 7

wolny dzień.... tak zupełnie wolny, bez zadnych obowiązków (no może poza jednym - nauką angielskiego na jutrzejsze kolokwium)... plątam sie po domku, ciesząc sie chwilami w nim spędzonymi... choc teraz bedzie ich coraz więcej... no i tu właśnie dochodze do punktu wyjścia... czy ja rzeczywiście chce, aby ich było więcej? no tak z jednej strony bardzo chce spędzać więcej czasu w swoim domu, w swoim pokoju, w swoich czterech ścianach, miedzy swoimi przedmiotami, a z drugiej juz kombinuje jakby tu znaleźć pretekst (i czas!) żeby wybrać sie do Kościeliska...
łezka mi sie kręci w oczku, kiedy zdaje sobie sprawe, ze tam juz mnie nie bedzie, a napewno nie bedzie tak jak do tej pory... ze nie bede oglądać wschodów słońca w górach, ze nie bede zaraz po przebudzeniu widzieć Giewontu, ze nie bede spotykac tych ludzi, którzy byli dla mnie tacy dobrzy i mili, ze nie bede wiecej miec głupawek spowodowanych wypiciem napojów wyskokowych w pracy :P, ze nigdy juz nie zapale papierosa kryjąc sie przed moim bratem, ze tamtejsi ludzie  nie beda mówic mi dzień dobry na ulicy, ze...... ze....... jejku jak ja chce tam wrócić....... :(

a teraz zaczynam wszystko od poczatku... na swoje własne zyczenie wpakowałam sie w taka sytuacje... wygląda to bardzo ładnie i gdyby nie to, co zostawiam w Kościelisku to pewnie bym skakala ze szczęścia, ze udało mi sie taka robótke podłapać... nie wiem czy będzie teraz trudniej, czy bede miec wiecej czasu tez nie potrafie powiedzieć, wiem natomiast, ze bede musieć przystosowac sie do nowych warunków, wejść w środowisko ludzi dobrze sie znających, współpracujacych ze soba od lat, starszych ode mnie..... nie boje sie tego, bo w róznych juz tego typu sytuacjach bylam, ale cały czas nie moge sie sobie nadziwić, ze sie na to zgodzilam.... ale teraz juz nie mam odwrotu... poniedziałek - pierwszy dzien w pracy, w środe - podpisuje umowe, na trzy miesiące na początek... oby te trzy miesiące przetrzymać.... oby z tesknoty nie oszaleć....

i jeszcze Marek mnie swoim samopoczuciem przybija.... wiem, ze to z mojej winy, wiem jak sie czuje, wiem to wszystko..... ale co z tego? ja nie mogłam inaczej.... ja nie potrafie byc teraz z nikim, nawet z nim... choc nie powiem, zeby nam dobrze nie było.... nie chce deklaracji pt. bede z toba do końca, a on czegos takiego zaczał ode mnie oczekiwać... juz raz sie na czyms takim przejechalam i wiecej na to nie pozwole....

ehh... znowu sie tak jakos mi pokomplikowało, kiedy wydawało mi sie, ze wychodze na prosta...

tymczasem zabieram sie za angielski....

my_destiny : :