Komentarze: 8
jedna rozmowa, potem druga, i trzecia, i czwarta...
powazne rozmowy, które poruszały powazne tematy... temat przewodni: ślub... to, że ma sie to stać za dwa lata wiedzieliśy juz od jakiegoś czasu... to, że prawdopodobną datą ma być 7 lipca tez juz zaplanowaliśmy... ale to wszystko bylo takie rozmyte, malo pewne, mało realne, odległe...
a od kilku dni nasze plany nabierają bardzo rzeczywistych kształtów... i nie powiem zeby mi to przeszkadzało... nigdy specjalnie nie naciskałam Migdala choc chcialam zeby cos nareszice postanowic, az tu nagle on sam z siebie zaczął o tym mówić... a ja nie byłabym kobietą, gdybym nie zaczęła przeglądać ukradkiem katalogów mody ślubnej, itp... i choć nie chce zapeszyć, i choć jeszcze nie pokazuje jak bardzo sie ciesze, to w srodku sama do siebie sie usmiecham na myśl, ze mam zostać żoną :)... żoną Mojego Mężczyzny, Mojej Miłości :D i pomyśleć, ze jeszcze kilka miesiecy temu myślałam, ze nasze drogi rozeszły sie na zawsze... ehhh... Ktoś jednak nad tym wszystkim czuwa, bo inaczej pewnie już nie bylibysmy razem...
jeszcze w LO to wlasnie ja bylam typowana do pierwszego klasowego zamążpójścia a tu sie okazało, ze pierwsza nie będę :P... w sierpniu pierwsze klasowe wesele (wpadka), w czerwcu przyszłego roku drugie - tym razem bardzo starannie planowane, na którym mam byc z resztą druhną... a potem, jeśli nikt mnie nie wyprzedzi, ja :)...
podsumowując - niezbadane są wyroki boże :D