Komentarze: 3
wczoraj pojechałam sobie na egzamin.... moja grupa miała wejść na sale o godzinie 14.... no i czekalismy, czekalismy, ale sie nie doczekalismy... ok. 16:30 wyszła pani dr i powiedziała, ze reszcie dziekuje i zaprasza za dwa tygodnie, bo wiecej czasu nie ma.... no cóż...nie powiem... miłe to było bardzo... tymbardziej, ze wiekszość z nas wzięła sobie w pracy dzień wolny... ja również... przez co dzisiaj miałam pociągnąć w pracy dzionek cały tj. 11h... i co? przychodze sobie pełna zapału do pracy na godzine 9... otwieram swój boksik, zaspana ide na zaplecze w celu zrobienia sobie kawy a tu za mną wpada moja zmienniczka... (tu pod jej adresem powinno paść wiele niecenzuralnych słów, ale z racji tego, ze obiecałam sobie kiedys, ze na blogu nie bede uzywac tak wulgarnego jezyka jakim posługuje sie na codzien teraz te słowa zostana zastąpione dzwiekiem nastepującym: piiiii piii piiiiiiiii :P)... i cóż owa zmienniczka ma mi do powiedzenia? a no ma dość istotną rzecz, a mianowicie, ze ja mam urlop... myślę sobie wiec: troszke to dziwne, bo wczoraj sie spotkałyśmy i nic mi na ten temat nie wspominała, powiedziała tylko, ze szefowa sie do mnie dodzwonić... no ale nic to chwyciłam za telefon i dzwonie do szefowej... a ona mi na to: 'Paulinko miło sie z toba współpracowalo, ale musmy ci podziekowac, a z racji tego, ze nie wykorzystałaś przez 3 miesiące zadnego dnia wolnego to masz płatny urlop do końca umowy... zostaw klucz Ani, a we wtorek przyjdz po pieniadze i swiadectwo pracy'... wmurowało mnie delikatnie mówiąc... a triumfująca mina tej piiiiiii doprowadziła mnie do białej gorączki... zabrałam wiec co moje, pierdolnełam i kluczem i sie zabrałam do domku... urlop w końcu mam, no nie? po drodze wstąpiłam do Mareczka mego zrobić mu najulubieńszą przez nas pobudke i tak oto zaczął mi sie pierwszy urlop płatny w mojej karierze :)... dzisiejszy wieczór spedze sobie nad statystyka, jutrzejszy dzionek również... w sobote napisze egzamin.... a w nd wyjedzam do Kościeliska urlopować sie na całego, płatnie urlopować :P postanowienie na reszte zycia: nigdy, ale to przenigdy nie dam sie tak potraktować przez pracodawce! a co za tym idzie: nigdy, ale to przenigdy nie zatrudnie sie w zadnej małej prywatnej firmie...
a teraz na koniec cos co wczoraj bardzo poprawiło mi humor :) chyba najładniejsze zdjecie jakie mam :)