-67-
Komentarze: 3
przychodzi taki moment podczas kazdej sesji, kiedy nie mam juz sily na nic... ani tej psychicznej ani fizycznej... ucze sie a nie widze zadnych efektów.. przeczytam cos i wydaje mi sie, ze to pamietam... biore na nastepny dzien te same notatki i znowu od poczatku musze przez to przebrnąć, bo zupelnie nie kojarze o czym czytalam... jeszcze na poczatku stycznia bylam w stanie chłonąc wiedze jak gąbka, ale po całym miesiącu nauki i pracy na zmiane bez zadnego dnia wolnego wysiadłam...
jeszcze 3 egzaminy przede mna.... nie mam sily... juz nie moge... nie dam rady... jedyne co mi sie chce to płakac z bezsilności... a nic nie wyprowadza mnie bardziej z równowagi jak to, gdy ktoś mi mówi, ze przeciez nie musze miec samych 5... a własnie ze musze.... i to nie jest za wysoko postawiona poprzeczka ani chora ambicja.....
i jeszcze mój mały Mareczek chory... i smutno mi jak widze, jak źle sie czuje, a ja nawet nie mam czasu, zeby poglaskac po głowce i przytulic... :(
na skraju wyczerpania sie znalazłam.... juz nie moge... nie mam siły...
w sobote mam egzamin. z wykładów nie umiem nic.
i... znowu przestało mi zależeć na tych cholernych studiach.
ale jak obleje jakiś egzam to znowu się nawrócę i będę się uczyć :D
3maj się Paulitko.
pamiętaj, że kto jak kto ale my damy rade :] przytulam .
Dodaj komentarz