sie 25 2005

-36- (hasło)


Komentarze: 8

zagłuszyłam to, co mówiło serce... pozwoliłam dojść do głosu rozumkowi...

 

"hmmmm...
nie spałam prawie całą noc, leżałam i patrzyłam w sufit... układalam tego maila w  myślach... i całkiem sprawnie mi to szło i wszystko byłoby oki gdyby nie to, ze teraz juz mało co z tego pamietam:/ ale to nic... jakos sobie poradze...
gdzieś ok. 1 włączyłam tel. żeby sprawdzic czy Migdał nie napisal esa... wtedy wszystko byłoby jasne... ale nie napisał, wiec leżałam dalej i myślałam... i kiedy juz prawie wszystko mi sie w główce poukladało, kiedy juz wiedziałam, co mam powiedziec tobie a co jemu, zasnęłam... śniłeś mi się - pierwszy raz :) ładny to był sen :) i wtedy zadzwonił Migdał... było coś po 4... pierwsze jego słowa wyglądały mniej więcej tak 'Paulina powiedz, ze nic sie nie dzieje, bo śniłaś mi się, ze jestes z jakimś facetem'... jakby nigdy nic zapewniłam, ze jest dobrze, ze go kocham, zeby spal, bo nic sie nie dzieje, ze pogadamy rano... skończyliśmy rozmowe i dopiero wtedy zaczeło się myslenie...
na szczęście cos z tego wyniklo...
ja nie mam prawa mu tego robic... nie mam prawa decydowac o tym czy on będzie szczęsliwy czy nie.... on kiedys sam zadecydowal, ze będąc ze mna bedzie mial wszystko czego chce i nie raz udowodnił, ze on więcej nie potrzebuje.... nie wiem czy na tym świecie jest miłość, bo coraz trudniej mi w nią uwierzyć, ale jeśli jest to to, co on do mnie czuje to bedzie miłość... on kocha mnie bezwarunkowo.... ja mu wykręcam jedno świństwo za drugim, a on dalej mówi, ze kocha, dalej głaszcze po głowie i mówi, ze wszystko sie ulozy... zawsze to ja myślałam, ze układam swoje życie pod jego, zeby wszystko było tak jak on chce, a dzisiaj w nocy pierwszy raz w życiu (!) zobaczyłam, ze to wcale nie tak.... ze to on robi tak jak ja chce.... chocby ten jego planowany od dawna wyjazd do Londynu... tak sie  z niego cieszył, tak na  niego czekał, ale kiedy w końcu mu uświadomiłam, co sie stanie jesli tam pojedzie, on stwierdził, ze zostanie...
ja nie wiem czy go kocham, moze to juz przyzwyczajenie, a moze jakaś dzwina więź, która nie pozwala mi go zostawic... dziwne to jest i nie bardzo w tym moge się połapac tak prawde mówiąc... jedno czego jestem pewna to to, ze nie moge go zostawic.... nie moge, bo on tak mi wierzy i z taka ufnością mnie kocha, ze to było by najgorsze co moglabym mu zrobic...
nie jestem na tyle odważna zeby w tej chwili postawic wszystko na jedną karte i obrócić swoje życie o 180 stopni... a w głebi duszy bardzo tego chce... wczoraj uświadomiłam sobie jak bardzo... wczoraj pierwszy raz uwierzyłam w to, ze byloby nam razem dobrze... do tej pory miałam wątpliwości różnego rodzaju, a wczoraj pierwszy raz poczułam sie tak dobrze, spokojnie, ze marzyłam tylko o tym, zeby ten wieczór sie nie kończył... chciałam przy tobie byc i niczego wiecej do szczęścia nie potrzebowałam... i teraz nasuwa sie pytanie: co ja do Ciebie czuje? nie moge nazwac tego zakochaniem, bo zakochani nie myślą realnie, a ja tak myślałam od pierwszej naszej rozmowy... nie moge tez powiedziec zeby to była miłość, bo to za duze słowo, ale jeśli byłoby nazwane uczucie, które znajduje sie za zakochaniem, a w drodze do miłości to to właśnie byłoby to uczucie... zawróciłeś mi w głowie i to dość porządnie... do tego stopnia, ze wczoraj chcialam rzucic wszystko w cholere i byc z Tobą.... przez te 4 lata związku z Migdałem udalo sie to tylko jednej osobie...
powiedz mi dlaczego spotkaliśmy sie tak późno?... dlaczego nie bylo nam dane spróbować normalnego związku?... dlaczego to zycie jest tak skomplikowane?... dlaczego .....?... trudno... stało sie jak sie stalo, jest jak jest, ja nie potarfie tego zmienic.... przepraszam...
ciesze sie jednak z tego co dostaliśmy... kiedyś byłoby to szczytem moich marzeń... a teraz tak poprostu byłes moj :)... sztuką jest pielegnowanie wspomnień, a te nasze wspomnienia zawsze bedą zajmowac w mojej głowce jedno z wazniejszych miejsc.... dziekuje :*.... za tyle miłych słow, które skierowałes w moja strone, za tyle mądrości ile mi przekazałeś, za tyle rozmow, które nigdy mnie nie nudziły, za tyle pieknych godzin spedzonych razem, za tyle dobra i ciepła jakiego doświadczyłam z Twojej strony....
a teraz musze wykasowac Cie z listy, musimy przestac sie kontaktować, bo to za bardzo boli, bo kazda rozmowa z Toba bedzie teraz kłuc w samo serce... juz miałam okazje tego doświadczyć...
nie zapomnij o mnie Moj Mały Chlopczyku... dobrze?
twoj Myszak :)
:* "
 
napisałam to dzisiaj rano, nie ma odzewu i wiem, ze juz nie będzie... codziennie przeciez powtarzal, ze uszanuje moja decyzje jaka by ona nie była...
teraz będzie lepiej?
my_destiny : :
Dotyk_Anioła
03 września 2005, 22:31
Nie chcę robić z siebie psychologa... Porad też nie umiem dawać... \"zagłuszyłam to, co mówiło serce...\" Ja zawsze slucham serca, bo tylko ono sprawia, że jestem szczęśliwa - nie rozum... Jeśli masz takie watpliwości... To chyba faktycznie uczucie jest silne a ja spróbowałambym zwiazku z tym drugim mezczyzna... chociaż wiem jak bardzo cierpiałas, kiedy Migdał odszedł... Może lepiej byłoby gdyby nie wracał? Tak jak mój Kuba...

Nie będzie lepiej... Mnie nie było :( Trzymaj się kochana...
25 sierpnia 2005, 23:36
dobrze, że podjęłaś decyzję... jejku Paulinko jutro napisze cos rozsadnego, musze przemyśleć raz jeszcze... 3maj się mordo :*
25 sierpnia 2005, 19:10
Czasem jest tak, ze chcemy z kimś bardzo być a nie mozemy...
Migdał...czy Go nie skrzywdzisz?
o_t_e
25 sierpnia 2005, 18:35
...nie będzie... raczej... przepraszam ale współczuję Migdałowi... a Tobie raczej bym poradziła - zostaw go zanimj jeszcze bardziej go skrzywdzisz... ale po co... skoro on tego i tak nie widzi i najwyraźniej widzieć nie chce ... sztuczne szczęście... Twoje i jego... weźmiesz na siebie odpowiedzialność za coś takiego?.. a może jest jeszcze szansa żeby to było prawdziwe... ale to już zależy od ciebie...
Książę
25 sierpnia 2005, 18:09
wazne, ze sie zdecydowalas. masz jedno serce i jednej osobie mozesz je dac, stworzyc w tym samym momencie tylko jeden zwiazek. nie da sie byc z kims, ciagle krecac cos na boku. predzej czy pozniej wszystko wtedy runie. to moje zdanie. moge jeszcze dodac: powodzenia.
25 sierpnia 2005, 17:58
ciesze sie ze podjelas decyzje. I to chyba dobra decyzja :) Domyslam sie ile cie musialo kosztowac napisanie tego mejla, ale tak chyba bedzie lepiej- dla waszej trojki.
25 sierpnia 2005, 16:49
rzeczywiscie za bardzo zakręcone... Chcialam tylko powiedziec, że ładnie to napisałaś i on na pewno zrozumie. Moze nie bedzie chcial sie z tym pogodzic i tak od razu nie odejdzie, ale zrozumie. Z resztą nie wiadomo co by bylo dalej [na poczatku zawsze jest pieknie]. Oby to byla dobra decyzja! Mysle, ze sie Wam [Tobie i Migdalowi] ulozy:) Choc pewnie cokolwiek bys nie zrobila, zawsze pozostanie jakiś żal i pytanie \"co by bylo gdyby?\".
Ehhh moze ja juz skoncze, przeciez nie mam pojecia jesli chodzi o te sprawy. Buzia na pocieszenie --> cmoooooooooooooookas :)
cici
25 sierpnia 2005, 16:18
na poczatku na pewno nie bedzie lepiej, bedzie gorzej... tzn, na pewno bedzie Ci ciezko... wydaje mi sie, ze podjelas sluszna decyzje, chociaz szczerze mowiac, to sama nie wiedzialabym do konca co zrobic... bo tyle sie slyszly o osobach, ktore sa nieszczesliwe/niespelnione w malzenstwie... sama nie wiem co lepsze: czy postawic wszystko na jedna karte, czy zyc takim nie do konca spelnionym zyciem? A z drugiej strony znow moze sie kiedys okazac, ze ta decyzja byla sluszna i z Migladem czujesz sie szczesliwa??? eh, za bardzo to zakrecone...

Dodaj komentarz